Musical Fidelity A1 2023 moja opinia/recenzja

Nieczęsto sięgam po zintegrowane wzmacniacze tranzystorowe z obecnej produkcji. Tym razem tak się stało. Byłem ciekaw jak gra pierwotnie skonstruowany przez Tima de Paravicini wzmacniacz. W tym miejscu krótko o konstruktorze, który stał się legendą za życia: pomagał wielu znanym muzykom na koncertach (Paul McCartney, Lenny Krawitz, David Gilmour), współpracował z Musical Fidelity, Accuphase, Mobile Fidelity wreszcie założył własną firmę audio – EAR Yoshino.
Dodam, że Musical Fidelity B1 należy do moich ulubionych wzmacniaczy bez względu na cenę (posiadam parę sztuk). Również konstrukcja de Paravicini z tamtego okresu.
Jak się to wszystko ma do reinkarnacji MF A1 2023?
Miałem swoje obawy, bo części sprzed kilku dekad nie są już dostępne. Nie mam też pewności, czy nie poczyniono zmian we wnętrzu wzmacniacza, choć obudowa wygląda jak oryginał.
Pierwsze spostrzeżenie: wzmacniacz bardzo się grzeje. Ma to pewnie związek z tym, że pracuje w klasie A, choć znam inne A-klasowe, które nie wydzielają tyle ciepła.
Na początek A1 grał podłączony w mój system tak jak dojechał. Do podłączenia zastosowałem swoje „procedury”: ustaliłem jego polaryzację, wybrałem najlepiej grające wejście. Słuchałem z winyli na najlepszym torze analogowym, jaki posiadam: napęd Reed Muse 3C, ramię Reed 5T, wkładka Ortofon Cadenza Black, step up EAR Mc4 i phono EAR 88PB. Kolumny vintage Spendor BC1. System połączony kablami Sulek.
Obawy poszły precz. Usłyszałem dźwięk po ciepłej stronie, dobrze wypełniony z prawidłową, nienapompowaną sceną. Dół nadążał za resztą. To wiele mówi o spójności dźwięku. Specjalnie pominąłem wbudowane w A1 phono, by nie sumować wrażeń cech wzmacniacza i phono jednocześnie.
Tą konfigurację utrwaliłem na filmiku „Musical Fidelity A1 2023”, który jest do obejrzenia na Youtube. Link do filmiku znajduje się w moim innym poście.
Ponieważ lubię połączenie hybrydowe połączyłem A1 z lampowym przedwzmacniaczem EAR Yoshino 834L. MF zagrał jako końcówka mocy z potencjometrem głośności ustawionym na maksimum. Co z tego wyszło? Dźwięk podobał mi się dużo bardziej pod każdym względem. Stał się bardziej namacalny z robudowaną średnicą i otwartą górą. Ciężar instrumentów i głosów przybrał na intensywności. Tego mogłem się spodziewać biorąc pod uwagę fakt, że lampowy przedwzmacniacz (może nie każdy) potrafi być dobrodziejstwem dla systemu. To połączenie ilustruje dźwiękowo filmik na Youtube „Musical Fidelity A1 2023 Part II”.
Wreszcie MF A1 pure: jako integra z wykorzystaniem wewnętrznego phono. Cóż, wszystkiego ubyło, ale było to do przewidzenia. Spokojnie – wciąż było czego słuchać. Myślę, że większość użytkowników A1 będzie go słuchać w takiej właśnie konfiguracji. Do posłuchania na Youtube „Musical Fidelity A1 2023 Part III”.
Wzmacniacz MF A1 2023 uważam za udany. Firma Musical Fidelity postawiła na muzykę. Myślę w tym kontekście również o nowych monitorach LS 3/5, LS 5/9 sygnowanych przez Musical Fidelity i wypuszczonych na rynek równolegle z tym modelem wzmacniacza. Toż to najlepsze tradycje brytyjskiego audio!